
Płaczliwość, niezliczona ilość pobudek w nocy, hektolitry śliny i mamoza (czyli wiszenie na mamie od rana do wieczora) – tak większość rodziców wspomina ząbkowanie u swoich dzieci. I faktycznie, maluchów, które przechodziły ten proces bezobjawowo lub z niewielkimi dolegliwościami jest jak na lekarstwo. Sposobów na radzenie sobie z tym trudnym dla obu stron okresem jest tyle ile rodziców – jedne działają lepiej, inne gorzej – jednak bez wątpienia ząbkowanie jest dla całej rodziny wyzwaniem.
Czy zastanawialiście się kiedyś dlaczego w ogóle ząbkowanie boli? Skoro jest to proces naturalny i wpisany w rozwój każdego ssaka, to w toku ewolucji mógłby przebiegać sprawniej, nieprawdaż?
Niewiele osób wie, że proces ząbkowania zasadniczo zaczyna się już wżyciu płodowym – to właśnie wtedy tworzą się zalążki zębów, a infekcja u matki w tym czasie może skutkować niewykształceniem się któregoś z nich. U zdecydowanej większość dzieci pierwsze zęby pojawiają się między 6 a 8 miesiącem życia. Są jednak maluchy, u których mleczaki wyrzynają się już w 2. Miesiącu życia i takie, u których dopiero po skończonym roku. We wszystkich tych przypadkach jest to uważane za normę. Co więcej, zdarzają się także przypadki, że dziecko rodzi się już z ząbkami! Wbrew pozorom nie jest to wcale takie rzadkie – statystycznie, jeden noworodek na 3 tysiące urodzi się z częściowym uzębieniem.
Proces ząbkowania można podzielić na 3 główne fazy:
Fazę przederupcyjną – to okres kiedy intensywnie kształtują się korony zębów, jednak wciąż „siedzą” one wewnątrz dziąsła, dlatego nie są jeszcze widoczne
Fazę przedfunkyjną – początek tej fazy zaczyna się w momencie, gdy ząb przebija się na powierzchnię dziąsła. W tym samym czasie kształtują się też korzenie ząbka i kieszonka zębowa
Fazę funkcyjną – proces tworzenia korzenia i kieszonki jest skończony, a ząb w całej okazałości znajduje się na swoim miejscu
Etapy wyrzynania się zębów nieco przybliżają złożoność całego procesu, wciąż jednak nie odpowiadają na pytanie – dlaczego ząbkowanie sprawia maluchom taki dyskomfort?
Większość rodziców uważa, że ból bierze się z mechanicznego rozcięcia dziąsła przez koronę zęba. Faktycznie, przebijanie się zęba wygląda tak, jakby tkanka musiała być po prostu rozcięta. Tymczasem okazuje się, że w rzeczywistości mleczaki pojawiające się na powierzchni wcale nie naruszają ani nie przebijają dziąsła. Okazuje się, że w ślinie dziecka zawarta jest specjalna substancja, która powoduje, że wybrane komórki dziąsła po prostu obumierają. Dzięki temu tkanka dziąsła zanika tworząc miejsce, w którym będzie rósł ząbek. Ból i dyskomfort towarzyszący ząbkowaniu bierze się natomiast z faktu, że korona zęba musi przejść przez otwórz w kości szczęki. Szkopuł polega jednak na tym, że średnica otworu jest nieco mniejsza niż średnica korony, co powoduje uczucie rozpychania, napierania i ucisku. Dodatkowo w tych miejscach bardzo często robią się stany zapalne, co skutkuje czerwonymi, opuchniętymi i rozpulchnionymi dziąsłami oraz wzmożoną produkcją śliny.
Mechanizm wyrzynania się zębów mlecznych i stałych nie zmienił się od setek lat. Jednak dawniej nie było ani maści przeciwbólowych ani tym bardziej gryzaków, które można schłodzić w lodówce. Oprócz dobrze znanych wszystkim sposobów, takich jak podawanie podejrzanych ziołowych naparów czy gałganków nasączonych alkoholem, jednym z najpopularniejszych i najbardziej skutecznych było wieszanie bursztynu na szyi. Niekiedy masowano też kawałkiem bursztynu dziąsła lub dawano go dzieciom do ssania, jednak obecnie ze względu na ryzyko ukruszenia się cennego kruszcu, ten sposób jest mocno odradzany. Substancje antyseptyczne i przeciwbólowe w najlepszy sposób zostaną uwolnione przez jantar w kontakcie ze skórą malucha, dlatego wystarczy po prostu skorzystać z bursztynowej bransoletki lub naszyjnika.